Szukasz wiedzy na temat nonduality? Nie szukaj.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Szukasz wiedzy na temat nonduality? Nie szukaj.

Postautor: Prometeusz » 27 lutego 2018, o 13:39

Termin "nonduality" wydaje się ciekawy i zachęcający, obserwuję jak pojawia się co raz częściej w obszarze duchowości. Tłumaczymy sobie je jako "niedualność/brak dualności", ale ja wolę określenie - a brzmi mi ono tak enigmatycznie i symboliczne - jak nazwa "nie dwa", która znaczeniowo nie niesie tyle co te dwa poprzednie, ale mam wrażenie, że w swej prostocie oddaje ducha tego co się za tym kryje. Można to też interpretować jak "brak podziału".

Skoro mówimy o duchowości to czym różni się ta, od innej? Tak na prawdę sama esencja tematu wymyka się intelektualnym rozważaniom. Łatwo popaść w absurd lub banał kiedy się o tym mówi, a środowiska krążące wokół tematu (szczególnie w Polsce - znam takie jedno forum) popadają wręcz w skrajność budując wokół tego zamknięte środowisko, które zalatuje sektą. Widzę jednak, pewne osoby, które się angażują by "głosić dobrą nowinę" i robią to w sposób powiedziałbym piękny, potrafią nieść przekaz niosący pozytywną wibrację w prostych słowach, nie uciekając się do metafizycznych założeń, dogmatów, czy pseudonauki. Zazwyczaj jak ktoś porusza temat związany z "kwantami" to chcę się odwrócić na pięcie i wyjść. Spotkałem jednak jak pewien młody człowiek niesie swój przekaz o tym i mówi o tym w taki sposób, który rozwija percepcje, daje perspektywy, tłumaczy naturę rzeczywistości, a jednocześnie nawet nie pada z jego ust słowo "kwant" choć sam model którego używa jest niemal w 100% analogiczny do modelu naukowego (przynajmniej tego który jakoś wprowadza nas w temat).

Można powiedzieć już o ruchu społecznym, który tym żyje, są tacy co chcą słuchać tych, którzy mówią o swoim przebudzeniu i tacy, którzy chcą o tym mówić. Formuła tego, choć (nie mam zbyt dużego doświadczenia i wiedzy w tej kwestii) to powrót do korzeni, ale wsparty nowoczesną technologią w formie Youtube. :-P Czyli po prostu spotkanie jednego człowieka z drugim, lub z grupą ludzi i dialog. Czasem jakieś dłuższe wystąpienia, a czasem zwykła rozmowa. Można powiedzieć, że wszystko dzieje się w stylu minimalizmu. Często wiąże się to z tematyką mindfulness, tak jakby to była druga strona medalu, choć do samego "brak podziału", nie dochodzi się po przez medytację, nie ma tu twierdzenia o tym, że do czegoś lub gdzieś można dość, albo, że z czegoś trzeba wyjść", ale o tym może za chwilę. Czasami jednak medytacja może pomóc, aby to sobie uzmysłowić. Chciałbym, aby nonduality stało się rdzeniem Transcience, ale nie bardzo jeszcze wiem jak o tym pisać i czy w ogóle z tego da się jakiś rdzeń zrobić.

Atmosfera panuje tutaj taka jak przy mindfulness, choć nie jest to jakaś doktryna wynika po prostu naturalnie z percepcji, którą niesie - nonduality cechuje się neutralnością, otwartością i empatią, a czasami milczeniem i ciszą. To taka potęga teraźniejszości, bez koncepcji "potęgi teraźniejszości". Paradoksalnie ta otwartość, która zdaje się dla każdego może się okazać, że nadaje się tylko dla niektórych szczęśliwców. Cezar Truel w jednym wywiadzie dostał pytanie "Czy nonduality może być dla wierzących?" odpowiedział (z czym się zgadzam): Nie i się zaśmiał. To nie będzie odpowiadać wierzącemu, gdyż sprawa rozchodzi się o niewierzenie, odrzucenie wszystkich przekonań i pozostanie z tym co zostanie jak już się odrzuci całą "opowieść". I będzie prawdą, to czym jesteś, to co doświadczasz to prawda, fakt, w który nie trzeba wierzyć. Tak, więc nawet jeśli jesteś fanem buddyjskiego czy popkulturalnego "tu i teraz" i wierzysz, że musisz wyciszyć umysł i "adorować świat" to też jest wiara, która z tym nie ma nic wspólnego. Dlatego w tym temacie często się mówi, że na początku człowiek jest "poszukiwaczem", czyli poszukuje, wierzeń, koncepcji, określonych doświadczeń itd. a potem, gdy już się "przebudzi", to się okazuje, że poszukiwacza nigdy nie było, a samo poszukiwanie ustaje.

W zasadzie jak ktoś już się "przebudził na tą prawdę", to nie spotkałem się z tym, aby trzeba było cokolwiek tłumaczyć. Rozmowy z pewnymi osobami dość szybko przechodziły raczej we wspólne odczuwanie niż rozmawianie. Takie dzielenie się radością bycia, poczuciem wychodzenia po za schematy. Jednak sam ten temat nie neguje (bo nie ma takiej potrzeby) intelektu człowieka, rozsądku i racjonalności. Jest trochę na odwrót. Guru i autorytety stają się zbędne, zaczyna się dostrzegać wartość wiedzy (bo to praktyczne) i nie ma sensu już się łudzić wierząc w jakieś mitologie, magię i zabobony. Bo nawet jakby coś z tego istniało, to po prosty by było, a że tego nie doświadczamy, to nie ma sensu o tym rozmawiać - chyba, że w ramach rozrywki intelektualnej. Ogólnie nie ma tu czegoś takiego, że coś "trzeba", albo "powinno się", czy "musi się". Lecz wychodzi na to (przynajmniej tak obserwuję), że to co pragmatyczne zaczyna być dobre i przyjemne, a reszta tak jakby - "what's the point?!"

Myślę, że znajdzie się coś jeszcze do napisania na ten temat. Zostawiam Was na razie z własnymi myślami i internetem. :-P

:kwiatek

soma
Posty: 22
Rejestracja: 21 lutego 2018, o 19:30
Reputacja: 0
Płeć: K

Szukasz wiedzy na temat nonduality? Nie szukaj.

Postautor: soma » 28 lutego 2018, o 14:55

Co jakis czas pojawiaja sie jakies nurty na ktore duzo ludzi sie zalapuje. Teraz przyszla kolej na nonduality. Za jakis czas pojawia sie glosy pelne rozczarowania. Nie wiem, czy tym razem ktos zarabia na tym pieniadze, ale zwykle tak jest. Zwykle ci ludzie ktorzy propaguja to cos nie maja zglebionego tego co propaguja, tylko cos tam wiedza. A ci inni co nic nie wiedza daja sie zlapac na haczyk tym, co wydaje sie ze wiedza. Ja zawsze temu kibicuje i to zawsze pojawia sie ten sam schemat. Podaje sie ludziom metode, wmawia jak to swietnie dziala, a za jakis czas rozczarowanie.

Jak sie medytuje, to duality znika, jest sie w stanie nonduality. Ale po pewnym czasie, po medytacji, wraca sie do swojego starego, znanego stanu wypelnionego dualnoscia. To znaczy, ze na chwile ucieka sie od tego dualnosciowego stanu, aby po jakims czasie znowu do niego wrocic.

Jak dla mnie stan niedualnosci bedzie sie trworzyl im wiecej nieuswiadomych problemow bedziemy robili swiadomymi. i tak np. cos tu swiadomie chce. A podswiadomosc mowi: nie chce tego. Czyli zdanie sobie sprawy, ze tego samego jednoczesnie sie chce i nie chce, porozmawianiu ze soba dlaczego sie nie chce wyprowadza z dualizmu. Wtedy to nieuswiadomione staje sie swiadome. Akurat ten konflikt jest rozwiazany i mozna sie zajac robieniem tego co sie chcialo.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Szukasz wiedzy na temat nonduality? Nie szukaj.

Postautor: Prometeusz » 28 lutego 2018, o 22:37

soma pisze: Co jakis czas pojawiaja sie jakies nurty na ktore duzo ludzi sie zalapuje. Teraz przyszla kolej na nonduality. Za jakis czas pojawia sie glosy pelne rozczarowania. Nie wiem, czy tym razem ktos zarabia na tym pieniadze, ale zwykle tak jest. Zwykle ci ludzie ktorzy propaguja to cos nie maja zglebionego tego co propaguja, tylko cos tam wiedza. A ci inni co nic nie wiedza daja sie zlapac na haczyk tym, co wydaje sie ze wiedza. Ja zawsze temu kibicuje i to zawsze pojawia sie ten sam schemat. Podaje sie ludziom metode, wmawia jak to swietnie dziala, a za jakis czas rozczarowanie.


Tutaj nie ma metody. Medytacja to po prostu pokrewny temat.

Jak sie medytuje, to duality znika, jest sie w stanie nonduality. Ale po pewnym czasie, po medytacji, wraca sie do swojego starego, znanego stanu wypelnionego dualnoscia. To znaczy, ze na chwile ucieka sie od tego dualnosciowego stanu, aby po jakims czasie znowu do niego wrocic.


Nonduality nie odbieram jako stan, nie trzeba w nic wchodzić.

Jak dla mnie stan niedualnosci bedzie sie trworzyl im wiecej nieuswiadomych problemow bedziemy robili swiadomymi. i tak np. cos tu swiadomie chce. A podswiadomosc mowi: nie chce tego. Czyli zdanie sobie sprawy, ze tego samego jednoczesnie sie chce i nie chce, porozmawianiu ze soba dlaczego sie nie chce wyprowadza z dualizmu. Wtedy to nieuswiadomione staje sie swiadome. Akurat ten konflikt jest rozwiazany i mozna sie zajac robieniem tego co sie chcialo.


Lepiej po prostu nie mieć problemów "z sobą" :)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Szukasz wiedzy na temat nonduality? Nie szukaj.

Postautor: Prometeusz » 2 marca 2018, o 15:22

Na całym forum są już rozsiane informacje na ten temat. Znalazłem kilka wypowiedzi Sidda (administratora i założyciela tego forum), które mogą tu pasować:

Rozwój duchowy związany jest ze świadomością człowieka. Świadomość jest czymś poza religiami, systemami czy ścieżkami duchowymi. Ewolucja umysłu/świadomości prowadzi w pewnym momencie do przekroczenia ego - czyli zauważenia, że nie ma czegoś takiego jak "Ja". Jedni zwą to pustką, inni zjednoczeniem z bogiem itp.

Niezależnie od systemu dochodzi się do podobnych stwierdzeń. Dlatego też mistycy z różnych tradycji są ze sobą zgodni (tylko używają innych słów). Na tym "poziomie" mistrz zen nie różni się od jogina, mistyka chrześcijańskiego czy buddy.

Człowiek nie posiadający wglądu, słuchając mistrzów, tworzy w głowie niesamowite historie i iluzje. Mistrz mówi: "nie ma ograniczeń", uczeń interpretuje: "Ja mogę być nieśmiertelny, lewitować, teleportować się. Tylko jeszcze nie umiem - ale będę do tego dążył!". Traktuje wszystko osobowo, najczęściej w odniesieniu do własnego Ja. Rozpatruje istnienie pod kątem wyborów JA - skoro coś się dzieje to KTOŚ/COŚ musi to wybrać.

Mistyk nie mówi "JA wybrałem". Nie mówi też "coś za MNIE wybrało". Nie ma tam w ogóle pojęcia JA. Nie ma "Moja rzeczywistość", "Moja choroba", "Moja śmierć", "Moje szczęście", "Moja miłość"... To jest zasadnicza różnica, która zmienia wszystko.

Kto lub co dokonuje więc wyboru? Jak dla mnie to wszechświat/energia/bóg, który sam w sobie jest ruchem przyczynowo-skutkowym. I nie tyle "dokonuje wyboru" co po prostu przejawia się w różnych formach.

Stworzenie pojęcia JA wiąże się ze stworzeniem obrazu mentalnego w umyśle. Obraz ten jest po prostu wyobrażeniem o sobie (swoim ciele, upodobaniach, cechach). To jest zależne od rozwoju umysłu, pojawia się gdzieś między 2-7 rokiem życia. Krzyk, płacz jest genetycznie uwarunkowanym systemem odruchów i reakcji. Te reakcje dzieją się automatycznie, tak jak oddech, bicie serca czy inne reakcje np.: układu nerwowego. Całe ciało działa, żyje, czuje, reaguje, jednak w umyśle nie pojawia się refleksja "Ja". Dlatego do pewnego etapu ego nie istnieje. Po prostu umysł go jeszcze nie stworzył (nie jest na tyle rozwinięty by go stworzyć).

Wydaje się, że jedzenie sprawia ludziom radość. Najedzony = zadowolony. Taka mała biologiczna nagroda. Na pewno jest to jakaś składowa powszechnie rozumianego szczęścia. Generalnie ego by było bardzo szczęśliwe mając kontrolę nad ciałem i materią. Tylko pytanie czy o to w tym wszystkim chodzi?

Co do doświadczania pełni... doświadczamy pełni do momentu, w którym uwierzymy, że jednak nie doświadczamy.

Nurt ezoterycznej duchowości (niech będzie New Age) głosi, że rozwój duchowy powoduje polepszenie warunków życia, ze zdrowiem na czele. Jest to po części prawda, żyjąc wg. zdrowych zasad można podnieść jakość życia, polepszyć samopoczucie itp. Jednak są pewne indywidualne i materialne limity. Tak jak oświecenie nie sprawi, że człowiek będzie w stanie pobiec szybciej od Usain`a Bolta, stanie się nieśmiertelny, odrośnie mu kończyna czy przekroczy pewne genetyczne choroby.

Takie przekonanie "mogę wszystko, jak tylko się oświecę" wzięło się właśnie z błędnie interpretowanych słów mistrzów (gdzieś tam wyżej wspomniałem). Są to wyobrażenia o wszechwiedzy, niewyobrażalnej mocy, nieśmiertelności, dosłownej boskości, w których więcej jest ego niż faktycznego zrozumienia. A niewygodne pytania typu: dlaczego Budda umarł, Osho został otruty, Jezusa zabili, Maharishi miał raka - są tłumaczone często niespójnymi odpowiedziami.

Choroba ciała jest częścią transformacji energii, wynikiem przyczynowo-skutkowego ruchu, na który wpływają najróżniejsze czynniki, zdarzenia i uwarunkowania (np. społeczne, kulturowe, genetyczne). Można te czynniki zmieniać jednak do pewnego stopnia, często wystarczająco by żyć zdrowo i długo. I jeśli to jest postawiony przez człowieka warunek szczęścia - to będzie warunkowo szczęśliwy.

Jeśli dziecko urodzi się chore, to czy eliminuje to jego szansę na prawdziwe szczęście?

Szczęście nie ma takich warunków.

W szczęśliwości chodzi o co innego. W momencie kiedy świadomość wyjdzie ponad umysł, przestanie się utożsamiać z obrazem Ja. Zobaczy, że jest wszystkim, jednością, nie ma pojęcia oddzielenia, śmierci, choroby, jakiegokolwiek ograniczenia. Jest to realna wewnętrzna wolność, niezależna od warunków zewnętrznych. I jeśli nawet ruch przyczynowo skutkowy sprawi, że to ciało umrze (prędzej czy później), nie ma to znaczenia - dla świadomości ponad umysłem ciało nigdy się nie narodziło, nigdy nie umarło. "Prawdziwy Ty" to wszechistnienie. Karma i błędne przekonania to też ruch przyczynowo-skutkowy. Czynników wpływających na aktualny stan jest dużo więcej.

Dla umysłu stan urzeczywistnienia wydaje się bardziej atrakcyjny niż stan przebudzenia. Tylko kiedy doznaje przebudzenia nie potrzebuje urzeczywistnienia. Krople tworzą własne morze (subiektywnie postrzegana rzeczywistość), dlatego czują się oddzielone, dlatego też doświadczają życia (cierpią, cieszą się). Nie ma w tym nic złego.

Ego nie jest złe. Jest naturalnym etapem ewolucji umysłu. Umysł sam w sobie jest twórczy, dlatego potrafi stworzyć zarówno struktury ego jak i wszystkie warunki szczęścia/cierpienia. Ego jest częścią istnienia i jest równie dobre co wszystko inne. Człowiek może nazwać ego złym tylko w momencie, kiedy widzi w nim przyczynę cierpienia i cierpienie uznaje za stan niepożądany(zły). Jeśli cierpienie jest ok, ego też będzie ok.

Ok, czas na eksperyment. Uniwersalny i dla wszystkich, którzy to czytają.
Usiądź wygodnie, weź kilka głębokich oddechów, skieruj uwagę na ciało, poczuj je od wewnątrz. Jak umysł już trochę zwolni, zadaj pytanie "Jaka będzie pierwsza myśl, która się pojawi w umyśle?" - i obserwuj uważnie...

Koniec eksperymentu. Czas na pytania końcowe. Czy w tej krótkiej (może długiej) chwili ciszy było "urzeczywistnienie", "przebudzenie", "cierpienie", "radość", "ego", "dusza", "życie", "śmierć", "oświecenie", "cycki", "Goździkowa", "Swami Rama" czy cokolwiek innego? Jeśli raz ich "nie ma", raz "są", to czy nie stanowią rzeczy nietrwałych (iluzji)?

Oczywiście pojawią się odpowiedzi typu: przecież te rzeczy są ciągle, tylko Ja nie zwracam na nie uwagi. Kiedy o czymś nie myślę, nie znaczy, że to znika. Kiedy jednak pojawiła się ta koncepcja, że co "jest" lub "znika"? W stanie ciszy czy w stanie rozmyślania/tworzenia projekcji?

Każdy ma swój matrix.

A ja powiem, że to też tworzenie projekcji, że myślimy, że jakaś myśl jest projekcją

Dokładnie tak

Projekcja też jest do czegoś potrzebna, np po to żeby móc zrealizować jakąś myśl to najpierw trzeba ją wymyślić.

Dokładnie tak

Bez projekcji nic by nie istniało i nikt by się nie przebudził bo niby z czego

Dokładnie tak


A tutaj jest coś co kiedyś dodałem do tego:

Rozpoznanie iluzji ja nie daje wszechwiedzy i wszechmocy, ale uwalnia od wątpliwości - choć paradoksalnie wątpienie i niewiara stają się drogą.

Joga i medytacje, to po prostu ćwiczenia, poprawiające zdrowie i wyostrzające umysł. Nie prowadzą absolutnie do niczego po za rozwojem samych siebie, plus właśnie różne efekty uboczne w postaci np. lepszego samopoczucia, a czasem halucynacji.

Lewitacje, karma, teleportacje, niejedzenie - kto to widział? kto tego doświadczył? Niektórzy są tak mocno do tego przekonani, ale nigdy nie mieli z tym styczności. Są Guru którzy to udają jak np. Sai Baba - w nowoczesnym świecie na takich ludzi mówi sie "iluzjoniści" i "mentaliści". Prawdziwi duchowi przywódcy jak np. Budda nigdy o czymś takim nie mówili, to po prostu historie dopisane później przez ludzi zajmujących się "świętym biznesem".

Widzę Sidd stara się o tym mówić w dyplomatyczny sposób. Dla mnie nie ma znaczenia w jaki sposób się o tym mówi i czy w ogóle się o tym mówi, bo albo się człowiek sam ocknie, albo się będzie łudzić. Porównanie do Matrixa jest świetne.

Jeśli wie się o czym mówię, to tłumaczyć tego nie trzeba, jeśli nie wie, to może lepiej, (ta) zabawa trwa dalej.

Mogę tylko dodać, że to nie jest jakaś wiedza tajemna. Nie jest to też wiedza intelektualna, chociaż mogą ze sobą korelować w jakiś sposób. A jeśli mówię o przywódcach duchowych - to są to tacy sami ludzie jak wszyscy inni, nic niezwykłego w nich nie ma, po za tym, że ogarnęli temat i byli na tyle charyzmatyczni, by przedstawić go światu.

W dyskusje o supermocach nie będę wchodził. Trzeba mi udowodnić, że coś takiego jest, ja nie będę, że czegoś takiego nie ma.

Bardziej bym namieszał jakbym próbował teraz tłumaczyć coś co nie wymaga tłumaczenia.

Naprawdę nie widzę potrzeby, aby moje słowa były przez kogokolwiek zrozumiane. To tylko impuls jak wszystkie inne impulsy. Każdy ma i będzie miał swój Matrix.


Wróć do „Podstawy Transferingu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości