Krytyka prawdy nie ma na celu zanegowania ważnej roli tego pojęcia w życiu ludzi. Prawda jest dla człowieka konieczna, wynika z ludzkiej potrzeby (Nietzsche 1993, s. 250). Zapewnia ona poczucie racji, słuszności, daje człowiekowi oparcie w jego dążeniach, ukierunkowuje go.
Nietzsche nie polemizuje z absolutyzmem. Od pokazuje zupełnie inne podejście - psychologiczne. Według niego to podejście jest potrzebne, właśnie by korzystać z prawdy, ale przy okazji nie niszczyć sobie życia.
Prawda, która zyskuje władzę nad jej „autorami”, staje się dla ludzi niebezpieczna.
Sprzeciw wobec tezy o uniwersalności prawdy nie oznacza, że ludzie powinni zaprzestać formułowania sądów. Dążenie do prawdy, szukanie w niej oparcia jest dla człowieka koniecznością. Jednak zamiast zamykać się w obrębie swoich spostrzeżeń czy też zamiast pozostawać pod wpływem przekonań, które panują w naszym środowisku, Nietzsche proponuje, aby uznać wszelkie fakty za interpretacje (Nietzsche 1994, s. 211). Pogodzenie się z niedoskonałością poznania, dostrzeżenie niedorzeczności dążenia do „skatalogowania” całości świata, pozwoli ludziom spojrzeć z szerszej perspektywy, wzbogaci ich refleksje, odwracając uwagę od mrzonek o świecie, w którym osiągalna jest prawda uniwersalna. Dzięki temu człowiek nie doszukuje się w sobie niedoskonałości, lecz zyskuje możliwość docenienia i rozwijania potencjału, który w nim drzemie.
Jako zorientowany nie na teorię, ale na sferę praktyczną, perspektywizm powinien być rozumiany raczej jako sposób podejścia do zagadnienia prawdy, który niesie ze sobą określone konsekwencje praktyczne w ludzkim działaniu (miłkowski 2002, s. 216).
Teoria, do której sformułowania niezbędne są abstrakcyjne terminy, oddala się od życia, od swojego przedmiotu. Ujmując świat przy pomocy języka, wtłaczamy go w ramy rozumowań logicznych, przez co logika staje się w naszym mniemaniu nieodzownym elementem przedmiotu naszego poznania. To co nie mieści się w ramach takiego systemu jest uważane za fałszywe, nieistniejące czy w najlepszym wypadku nieistotne (Żelazny 2007, s. 72–73). Przypisywanie teorii walorów uniwersalności, powszechnej obowiązywalności prowadzi do zamknięcia jej na to co dynamiczne, jednostkowe, nieuchwytne na poziomie ogółu, a to właśnie, zdaniem Nietzschego, mogłoby być bardziej wartościowym elementem refleksji filozoficznej.
Rzadko spotykam osoby, które potrafią myśleć jasno i przechodzić płynnie od systemu do systemu. Bo nie chodzi o to, że dany system jest g*wno warty, ale o to, że wyciąga jakieś aspekty rzeczywistości, a resztę pomija. Nietzsche wprowadza pewne założenia nie jako prawdy absolutne, które trzeba logicznie dopasować do starych, poznanych systemów, ale takie które trzeba zrozumieć po przez praktykę w ich działającym - po za semantycznym - aspekcie. Wilson też o tym pisze, o wykształceniu sobie umiejętności przechodzenia między tunelami rzeczywistości.
Dlatego nie rozumiesz pojęcia "wiecznego powrotu", które jest tylko myślową protezą, szkicem dla neuronów, na to co ja bym nazwał np. pewną kompetencją wbudowaną w dynamiczny model naszej percepcji. Myślę, że jeśli prześwietlić ten koncept filozoficznie, to znaleźlibyśmy wiele odniesień i interpretacji, bogatych w znaczenia. Jednak wątpię by Nietzsche nadawał temu pojęciu jakieś większe znaczenie abstrakcyjne.
Idea wiecznego powrotu nie ma za zadanie opisać świata w jego biegu. Jej celem jest wytworzenie konkretnego rezultatu praktycznego. Dzięki świadomości powagi każdej decyzji ludzie mają wytworzyć w sobie postawę amor fati, w wyjątkowy sposób afirmującą ich zdolność twórczą. Umiłowanie losu, który się wybrało będzie charakterystycznym rysem nadczłowieka (Żelazny 2007, s. 188).
o nadczłowieku
Osoba, która dysponuje dużym potencjałem woli mocy i jest w stanie unieść ciężar odpowiedzialności, wynikający z nauki o wiecznym powrocie, nie traktując go jako brzemię, lecz krocząc z nim pewnie, to właśnie nietzscheański nadczłowiek. Jest to ktoś, kto nie liczy się ze zdaniem innych, nie hołduje cudzym przekonaniom, normom utrwalonym w społeczeństwie i realizowanym tylko dlatego, że ktoś je wcześniej uznał za obowiązujące.
Nie jest to ideał człowieka, do jakiego przyzwyczaili nas filozofowie. Nadczłowiek nie ma nic wspólnego ani z ascetą, ani z uczonym, ani z wzorem do naśladowania. Idea ta jest niedookreślona, zgodnie z filozofią Nietzschego, który nie ceniłby kogoś, kto realizuje ustalony wzorzec. Nadczłowiek nie jest kolejnym stadium rozwoju, nie jest etapem, który ludzie osiągają grupowo, nie występuje on w stadzie; nie można zostać przygotowanym, przyuczonym do bycia nim. Nie „wynika” on z człowieka, lecz jest jego przezwyciężeniem (Nietzsche 2005, s. 9). Stać się można nim wyłącznie na drodze osobistego rozwoju na płaszczyźnie psychologicznej.
Kolejna sprawa.
Chłodny osąd umysłu nie zdoła uwzględnić tego, co nie do końca uświadomione czy też zupełnie nieświadome. Jednostka usiłująca poznawać siebie w sposób racjonalny, logiczny, może być ślepa na tę sferę, która nie jest wynikiem namysłu; może nie zrozumieć przyczyn, które nie są racjonalne. Człowiek, używając określonej władzy poznawczej w danym momencie, traci te treści, które mogłaby mu podsunąć inna władza poznawcza.
Moim zdaniem Nietzsche zrobił świetną robotę odpowiednio nas nakierowując. Chociaż wiadomo jego teorie też będą mieć ograniczenia wynikające z faktu, że są tylko teoriami nie ogarniającymi całości. Natomiast wiele współczesnych autorów poszło drogami Nietzschego (niekoniecznie o tym wiedząc) i uzupełnili te koncepcje o swoją praktyczną wiedzę.