Zagadnienie - Neurologiczne podstawy lingwistyki jako obszar, w którym pojawił się i egzystuje termin boga. Naukowo stwierdzić, że "idea boga" powstała w strefie symbolicznej języka, a więc jest produktem wyobraźni. I o tym właśnie głosi artykuł:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9607Pytanie dlaczego drogą ewolucji doszło do wykształcenia akurat takich cech. Po co to jest potrzebne? Mogło tego przecież nie być.Samo powstanie tych rejonów odpowiedzialnych za religijność jest już wyjaśnione. Pobieżnie przedstawia to ww. artykuł, pisze o tym Dawkins, a także jest wiele innych teorii naukowych, które wspierają ewolucyjne-praktyczne powstanie tego ośrodka i w ogóle religijności. Jest nawet w nauce coś takiego jak ewolucja urojeń teoria w której badane jest jak określone urojenia, które w poszczególnych okresach były dominujące przełożyły się na aspekt przetrwania naszego gatunku. Co by znaczyło, że nie były wynikiem błędu, a ewolucyjnym przystosowaniem.
W żaden sposób to nie zaprzecza istnieniu Boga.Wiem i rozumiem jego tok rozumowania ale to o czym on mówi jest już czymś wtórnym ponieważ już neaderntalczyk przejawiał zachowania religijne.Trzeba tu zrozumieć jaką świadomością on dysponował i na jakim poziomie funkcjonowała u niego komunikacja werbalna.Ja już ten temat przerobiłem. Oni tylko chowali swoich zmarłych, nie przejawiali myślenia religijnego takiego jak pierwsi ludzie. Nie posiadali też myślenia symbolicznego i w ogóle koncepcja boga jako abstrakcja była dla nich niedostępna.
Badania oparte na neuroobrazowaniu mózgu które informują nas o części mózgu odpowiedzialną za sferę religijną w żaden sposób nie kłócą się z tym co ten pan stwierdza. On nie tylko temu nie zaprzecza, on to wyjaśnia i umieszcza w kontekście. Choć sam mózg to za mało, potrzeby jest język w którym, ten bóg może się pojawić. Lecz tak, jesteśmy z natury religijni, tak samo jak z natury jesteśmy naiwni i mamy tendencje do samooszukiwania się. Czy to znaczy, że nie powinniśmy starać się w myśleniu pójść dalej?
Zagadnienie - Kult Cargo, jako przykład wiary religijnej, bez aspektu symbolicznego pojmowania świata. Tak słyszałem o kulcie Cargo lecz to nic nadzwyczajnego i nadawanie pewnych zjawiskom cech boskim występowało niemal od początku istnienia człowieka na różnych szerokościach geograficznych i w różnym okresie. Można powiedzieć że człowiek posiadając tę predyspozycje (ośrodek w mózgu odpowiedzialny za religię) do wiary w coś nadprzyrodzonego w sposób naturalny będzie kojarzyć pewne zjawiska z Bogiem. Takie coś nadaje ukierunkowanie w pewną stronę życia,podobnie jak instynkty. To wszystko w sposób automatyczny człowiek przekładał w symbole i nadawał im znaczenie. I tak było od początków ludzkości. Nie chodzi o to, że to coś nadzwyczajnego. Chodzi o wnioski jakie się z tego wyciąga. Nie jest tak jak mówisz, że oni kojarzyli coś z bogiem. Oni boga nie znali nie mieli możliwości sobie nawet wyobrazić go, oni czcili wszystko związane z jedzeniem i przeżyciem. Bo ta dyspozycja jak ją nazywasz, a dokładniej predyspozycja służyła od zawsze przetrwaniu, a nie wielbieniu "nieodgadniętego" boga.
Zagadnienie - Kilka słów o dualizmie, czyli problem fenomenalnego przejawiania się świadomości.Bez sensu wtedy byłyby jakieś dualistyczne hipotezy.Co do jednak dualizmu. W dużej mierze nie jest to problem. Właśnie badania i też doświadczenia pokazują, że dualność jest wytworem umysłu/mózgu. Nie ma rozdzielenia między "ja-patrzący"<->"swiat", już wiemy, że nasze doświadczenie to konstrukt na bazie wielu układów komunikujących się ze sobą, tak więc istnienie nas jako osobowości jest w zasadzie pewne, że jest mirażem (tutaj można trochę poczytać o tym:
http://www.scholarpedia.org/article/Self_models ).
Pytanie jednak pozostaje, czy sam aspekt informacyjny stanowi dla siebie oddzielną fenomenologiczną rzeczywistość? Ale tu znów wracamy do kwestii, że jest to pytanie na które w najbliższym czasie nie znajdziemy odpowiedzi, jeśli w ogóle znalezienie odpowiedzi jest możliwe i dla nas dostępne.
W dużej mierze nie da się tego zrozumieć, bez rozpoznania iluzji ja, które to nie jest kwestią intelektu i wiedzy naukowej. Jest jedynie przez tą naukę potwierdzane.
Zagadnienie - Jak nabyta wiedza wpływa na kwestie wiary religijnej + omówienie, kwestii doznań "religijnych-mistycznych"Przeskoczę na chwilę trochę do przodu z jednym cytatem:
''Pierwszy łyk ze szklanki nauk przyrodniczych zmieni ciebie w ateistę,ale na dnie szklanki czeka na Ciebie Bóg''Ja bym powiedział, że trochę wiedzy oddala od boga, a więcej oddala nas jeszcze bardziej o lata świetlne. Nie lubię posługiwać się statyką, ale więcej fizyków jest jest ateistami. Po za tym poczytaj sobie o tym w co wierzyli znani ludzie nauki, zdziwiłbyś się jak umysły zdolne do rozwiązywania skomplikowanych równań matematycznych łatwo potrafią poddawać się różnym zabobonom i mitom.
W filozofii pytamy o cel. Czyli ktoś może być bardziej religijny gdyż ten obszar mózgu ma lepiej rozwinięty i będzie odczuwać jakąś miłość, bliskość Boga i taki człowiek o wiele łatwiej w coś wierzy.Jak i też odwrotnie. Oczywiście kultura też ma na to wpływ.Kwestia tutaj jest uczciwości intelektualnej. Żaden naukowiec zajmujący się neuronauką nie pominie aspektu doświadczeń mistycznych, czy ogólnie odmiennych stanów świadomości, lub odmiennych percepcji. Jednak jeśli być wobec siebie do końca uczciwym, to na tych wszystkich doświadczeniach, nie ważne jak głębokie one by nie były, nie ma karteczki z napisem "Bóg - tu byłem".
Kwestia doświadczania, a później interpretowania tych doznań to dwie różne rzeczy. Ja miewam regularnie doświadczenia jedności ze światem i innych stanów nietrwałości. I rozumiem, tak jak o tym mówi zresztą też SH, że naturalnym jest, że ludzie próbują łączyć te rzeczy ze sferą religijną. Jednak nie oznacza to, że te doznania mają z wyznawaną religią cokolwiek wspólnego.
Obejrzyj sobie eksperyment Derrena Browna, jak z ateistycznej kobiety, zajmującą się badaniami biologicznymi zrobił wierzącą chrześcijankę przy użyciu kilku podprogowych sugestii.
Zagadnienie - Limity człowieka. Człowiek jest prymitywnym stworzeniem tak naprawdę i jego możliwości poznawcze są mocno ograniczone.Możliwości poznawcze człowieka mają swój limit. Całkiem niewiele możemy zrozumieć, a już prawd absolutnych na pewno nie. Bo mózg nie miał nigdy zadania spełniać funkcje rozumienia prawd absolutnych. Lecz używanie pejoratywnych słów w stosunku człowieka, jest "bluźnierstwem"
Człowiek nie jest prymitywnym stworzeniem. Jest najbardziej skomplikowaną strukturą (łącznie z mózgiem) w poznanym przez nas świecie. Mamy zdolność dostrzegania schematów i urządzania sobie życia. Prawdą jest, że wiele spraw jest po za nami i działa automatycznie, co jednak nie umniejsza nam w niczym, jeśli nie musimy porównywać się do boga ;)
Zagadnienie - Stosunek nauki do twierdzeń religijnych. Skoro uważasz że to nielogiczne to mógłbyś jakoś uzasadnić to swoje stwierdzenie?Udowadnianie, że czegoś nie ma jest nielogiczne. Obowiązek dowodu leży na osobie która wysnuwa daną tezę. Ludzie na których się powołujesz też nie wiedzą, co jest tam po drugiej stronie, nawet nie wiedzą, czy jest ta druga strona.
Możemy rozmawiać i udowadniać to co da się potwierdzić i na tym polu koncepcja boga i życia po śmierci przegrywa. W ogólne to jest irytujące i nienaukowe, kiedy pod każde nowe odkrycie ludzie starają się podpisać boga czy inne mambodżambo, często nie rozumiejąc na czym dane odkrycie polegało.
Tak np. dzieje się z fizyką kwantową. Nic to kompletnie nie wnosi do samej nauki i rozumienia świata. Możliwe, że coś tam, gdzieś tam istnieje, na razie jest to tajemnica i nie ma najmniejszego powodu, by rozmawiać o czymś o czym się nie wie, ani nie ma szans sprawdzenie tego.
Dla Ciebie to może być głupie,śmieszne i bez sensu ale to szczęśliwi ludzie wygrywają życie i to nie ma znaczenia jakimi środkami,ważne że działa.Dla mnie nie wydaje się to głupie, śmieszne i bez sensu. Ludzie racjonalizują sobie wiele rzeczy, aby poczuć się lepiej. Taka ludzka psychika. Czy jednak racjonalizacja (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonalizacja) to jest dobry sposób na rozumienie świata i kierowania swoim życiem? Raczej nie. Nie przeczę że religia może dawać komuś radość, a w mózgu mogą być ośrodki to ułatwiające. Mówię jedynie, że ma to swoje konsekwencje i dla mnie nie jest to dobry sposób przeżywania życia, bo w tym momencie musiałbym w wielu sprawach się oszukiwać.
Poza tym nadajesz temu co ten pan głosi coś nowatorskiego a prawda jest taka że te zagadnienia znał Jung (jego stw odnośnie istnienia Boga-ja nie wierzę ja wiem )Jung nie mógł wiedzieć o tych wszystkich rzeczach, gdyż za jego czasu nie było neuronauk. Po za tym Jung to jeden z największych szarlatanów, którzy pojawili się w obrębie nauki.
Jung nad analizowaniem tego typu zjawisk spędził pół życia i do tego nałożył własne doświadczenia. Sądzisz że czegoś tu nie rozumiał? Nie ogarniał?Tak. Chociażby główna teoria Junga -Archetypów, już wiemy, że jest nieprawdziwa z punktu widzenia neurologii.
Z pewnością o wiele lepiej w tej tematyce od tego pana był zorientowany prof A. Wierciński który mając obszerną wiedzę z różnych dziedzin nauki mógł się o wiele lepiej przyjrzeć temu zagadnieniu posługując się hermeneutyką i gematrią i jakoś nie doszedł do tak kategorycznych wniosków jak ten pan skoro był gnostykiem.Nie znam go, albo przynajmniej nie kojarzę. Pozwól jednak że nie będę polemizował z jego "autorytetem".
Zagadnienie - Przykład Aartefaxa jako występowania kultu w obrębie osób zainteresowanych nauką, ale jej nierozumiejących. Również staram się nie tworzyć jakichś autorytetów.Hmmm. Ja widzę, że cały czas powołujesz się na autorytety. A ja Ci mówię rozpoznaj iluzje ja i uzupełnij luki wiedzy poprzez wiedzę dotyczącą faktów i zbadania tematu, a nie tym w co jakiś naukowiec wierzy.... Ja Ci dostarczam materiały, w których masz konkretne fakty i argumenty. W ogóle mnie nie interesuje, czy ktoś został uznany za wybitnego, siedzi w czymś ileś lat i jakie nagrody dostał. Mnie interesują fakty i argumenty.
Jednak widzę, że zamiast starać się zrozumieć co każdy naukowiec chce przekazać w swoich twierdzeniach, wyciągasz ich pojedyncze zdania i rzucasz jak dogmaty z ambony. Tacy ludzie jak Ty potrafią nawet przez odpowiednią obróbkę słów Einsteina uczynić go osobą głęboko wierzącą w boga, podczas gdy jego wypowiedzi dotyczyły jedynie zdumienia wszechświatem.
Zagadnienie - Sam Harris o pojmowaniu śmierci przez człowieka.Sam Harris stwierdził że nie wiemy co się dzieje po śmierci; https://www.youtube.com/watch?v=KYsk7l1a1qcZgadzam się ze słowami Sama Harrisa.
Religia, dogmaty, myślenie życzeniowe w kontekście śmierci.
Religia wchodzi w momencie w którym pojawiają się niepokoje egzystencjalne związane z cielesnym umieraniem, ładunkiem emocjonalnym takiej perspektywy oraz utratą bliskich osób. Nie ma żadnej informacji zwrotnej dla osób żyjących. Śmierć pozostaje tajemnicą. Co więcej religia ciągnie za sobą koszty, których musimy być świadomi. Jednym z nich jest oduczenie ludzi odczuwania żałoby, antyteza dla tej umiejętności.
Stawienie czoła rzeczywistości.
Nie ma zamiennika dla religii i nie musi go być. Lepiej nauczyć dzieci radzić sobie z rzeczywistością w której śmierć jest faktem. Nie wiemy co dzieje się po śmierci i nikt tego nie wie, nie wiemy jakie jest połączenie pomiędzy świadomością, a fizycznym światem. Jednak jest wiele powodów, by wątpić w naiwne koncepcje duszy, w ideę, że po śmierci można przenieść się do lepszego miejsca. Nie wiadomo co myśleć o śmierci, ale wydaje się, że religia i wiara nie są konieczne, aby żyć rozsądnie, etycznie i szczęśliwie – jak to tylko możliwe.
Nie można zyskać nic wartościowego przez udawanie, że się wie o sprawach, o których się nic nie wie. Też się zgadzam z Harrisem że nie wiem co będzie po śmierci- i wyraznie to podkreślił. On nie podkreślił tego. Zresztą wyżej już to opisałem jak wygląda sytuacja. To, że nie wiemy, to jest fakt - dla każdego. W jego przesłaniu liczyło się wszystko co było wokół tego.
Zagadnienie - błędy w myśleniu prof. Jerzy Vetulani z wklejonego przez Aartefaxa artykuły "wprost" ciąg dalszy... Dlatego tego typu badania przeprowadza się wśród odpowiedniej grupy ludzi.Subiektywizm wtedy traci na znaczeniu i przechodzi w ogólną wartość. Rzecz tak oczywista że niewyobrażalne jest żeby naukowcy badający różnice w odczuwaniu bólu nie zdawali sobie z tego typu sprawy.Statystyka nie daje wiedzy obiektywnej. Daje wiedzę uśrednioną z populacji. W tym wypadku pokazuje jak wyglądała średnia oceny (subiektywnej) własnego stanu. To nie jest obiektywne. To nie jest materiał z którego można wywnioskować, że dana grupa ludzi odbiera coś bardziej w przeciwieństwie do innej grupy ludzi. Co najwyżej pokazuje jak Ci ludzie oceniają.
Czy ludzie ludzie szczęśliwi,pogodni,weseli mniej odczuwają ból ?Nie wiem. Możliwe, że tak. Nie jestem wstanie tego ocenić. Lecz znam mechanizmy bólu i towarzyszących mu reakcji psychicznych. Najgorzej mają ludzie z chronicznym bólem i Ci którzy bólu nie odczuwają.