Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Pytania i Pomoc Duchowa - Masz jakikolwiek problem, napisz tu.
aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: aartefax » 16 sierpnia 2015, o 12:55

A dla mnie jest to stan naturalny, który ma w sobie każdy z nas tylko, że często przez przez różne czynniki mamy mamy go mniej lub bardziej przysypany.Poczucie szczęscia ,miłości i wolności to coś co jest naturalną cechą ludzką i do tego należy zmierzać w rozwoju.
No chyba że jakieś czynniki biologiczne to utrudniają,bądz uniemożliwaiają.

Taka miłość bezwarunkowa połaczona ze świadomością i znajomością natury ludzkiej to trudno to porównać do jakieś stanu jak po narkotykach zwłaszcza jak to uczucie jest stabilne i nie na wybujałym poziomie a do tego sfera emocjonalna też stabilna,w miarę stała.
Ta miłość i te emocje nie zaśnieżają umysłu i ma się poczucie jego jasności.
Nie ma zaburzenia sensownego logicznego myślenia,a rozum nie wiąże się z emocjami.
Chłodne oko.

Natomiast tak to prawda, że miłość może być na wybujałym poziomie i wtedy ma coś ona z tego jakby ktoś był po narkotykach.Bywa tak że ona eksploduje jak korek z szampana i ktoś kto tego tak doświadczył to za bardzo nie wie co się z nim dzieje jest to takie oszołomienie,a umysł wtedy wariuje.
W dodatku taka miłość nie może się utrzymać zbyt długo i następuje zejście w dół coś jak po działaniu narkotyków.

Chodzi o to żeby złapać ten naturalny dla nas stan równowagi emocjonalnej i żeby ten stan nie zagłuszał umysłu.
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 16 sierpnia 2015, o 13:04

Poczucie szczęścia, miłości i wolności powinno być kiedy jest coś co daje szczęście, ktoś kto daje miłość i jesteśmy wolni od wszelkich nacisków (wolność jest zawsze tylko od, nie istnieje wolność do). Tak nas ukształtowała ewolucja. Gdybyśmy cały czas czuli szczęście i miłość nie byłoby do czego dążyć, a to jest naprawdę jeden z najgorszych powodów cierpienia - ten brak sensu. Ja nawet bym nie chciał czuć miłości bez powodu, bo to głębsze uczucie zarezerwowane dla głębszych idei. Nie chciałbym czuć jakiejś przyjemności podczas nieprzyjemnych czynności. Nie chcę żeby polonez jechał 300 km/h i przyspieszał do setki w 3 sekundy, bo wtedy ferrari straci wartość. Właśnie to rozmycie wartości i brak sensu jest czymś najgorszym dla mnie. Niby mógłbym się dobrze czuć, ale nie ma z czym tego połączyć w umyśle, a przeniesienie się do świata myśli powoduje odczucie dwóch poważnych braków - brak miłości i możliwości miłości (miłość z kobietą to jedyne pragnienie jakie mam) i brak celu i sensu. W takim razie nawet nie powinienem czuć się szczęśliwy, bo cierpienie, które się pojawia o czymś mnie informuje - że muszę znaleźć ten sens.

aartefax
co do narkotyków to po niektórych też umysł jest bardzo trzeźwy, a nieraz nawet bardziej błyskotliwy niż na trzeźwo.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1615
Rejestracja: 21 marca 2008, o 15:56
Reputacja: 0
Płeć: M
Kontaktowanie:

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Prometeusz » 16 sierpnia 2015, o 15:12

Akurat w kwestii miłości mam inaczej poukładane poglądy niż Aartefax. Lecz to jest błachostka, nasze myślenie wychodzi z innych systemów. Trzeba byłoby na temat spojrzeć z drugiej strony. Choć komuś dla kogo duchowość to dostarczanie sobie przyjemności, ciężko będzie wytłumaczyć zwodniczość pojęcia "miłości". Będzie uciekał od metafory wojny.

monkas
Posty: 15
Rejestracja: 16 sierpnia 2015, o 14:33
Reputacja: 0

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: monkas » 16 sierpnia 2015, o 15:32

To mój pierwszy post, z tej okazji chciałbym się przywitać :) i życzyć Wszystkim spełnienia (braku cierpienia) na wszystkich polach/obszarach Życia.


Kocur pisze:Poczucie szczęścia, miłości i wolności powinno być kiedy jest coś co daje szczęście, ktoś kto daje miłość i jesteśmy wolni od wszelkich nacisków (wolność jest zawsze tylko od, nie istnieje wolność do).
.


Czy sam fakt odczuwania szczęścia/miłości nie świadczy o tym że istnieje coś/ktoś co jest jego źródłem a tym samym "powinność" zostaje spełniona ? Czy świadmość własnego istnienia - cudu życia nie może być jego źródłem ?

Kiedyś gdy zastanawiałem się nad nieograniczonoścą poczułem w swoim wnętrzu a zwłaszcza w sercu uczucie/myśl/wiedzę/świadomość, że nie ma żadnych ograniczeń, że nie jestem niczym ograniczony, że mogę mieć/być/osiągnąć wszystko czego tylko zapragnę. Czułem sie wtedy "jak młody bóg" żadne inne okreslenie nie przychodziło mi do głowy/nie potrafiło oddać tego stanu. Myślę że ten stan jest tożsamy z wolnościa "do" a tym samym ona istnieje. Ta wolność to świadomosć własnego potencjału + brak zakazów.

Kocur pisze:i może być Tak nas ukształtowała ewolucja. Gdybyśmy cały czas czuli szczęście i miłość nie byłoby do czego dążyć, a to jest naprawdę jeden z najgorszych powodów cierpienia - ten brak sensu. Ja nawet bym nie chciał czuć miłości bez powodu, bo to głębsze uczucie zarezerwowane dla głębszych idei. Nie chciałbym czuć jakiejś przyjemności podczas nieprzyjemnych czynności.
.


Myślę że nie ma niczego złego/niezdrowego w ciągłym odczuwaniu szczęścia/milości, to uzdrawiające, inspirujące uczucia. Ja chciałbym odczuwać je cały czas w tym podczas nieprzyjemnych czynności.

Kocur pisze:
Właśnie to rozmycie wartości i brak sensu jest czymś najgorszym dla mnie. Niby mógłbym się dobrze czuć, ale nie ma z czym tego połączyć w umyśle, a przeniesienie się do świata myśli powoduje odczucie dwóch poważnych braków - brak miłości i możliwości miłości (miłość z kobietą to jedyne pragnienie jakie mam) i brak celu i sensu. W takim razie nawet nie powinienem czuć się szczęśliwy, bo cierpienie, które się pojawia o czymś mnie informuje - że muszę znaleźć ten sens.
.


Myślę że pragnienie miłości do Niej prowadzi tak samo jak świadomość braku sensu i celu ma szansę przerodzic się w pragnienie ich odkrycia. Myśle więc że jesteś na dobrej drodze do własnego spełnienia.

Gdy jakiś czas temu doświadczałem podobnych blokad pomogło mi bardzo EFT. No i oczywiście bycie w kontakcie z samym sobą z cierpieniem we mnie, cierpieniem które przecież wskazuje na niespełnione potrzeby/pragnienia/marzenia.

pozdrawiam
monkas

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 16 sierpnia 2015, o 16:07

Witaj monkas.

monkas pisze:Czy sam fakt odczuwania szczęścia/miłości nie świadczy o tym że istnieje coś/ktoś co jest jego źródłem a tym samym "powinność" zostaje spełniona ? Czy świadmość własnego istnienia - cudu życia nie może być jego źródłem ?


Moim zdaniem nie. Świadomość istnienia jest neutralna. Z tego istnienia może wynikać coś dobrego lub coś złego. Jeśli czuję miłość do kobiety, to ta kobieta jest wartością i sensem, a uczucie miłości o tym informuje. Jeśli czuję przyjemność z szybkiej jazdy samochodem, to ta jazda jest wartością. Jeśli czuję przyjemność jedząc kotleta, to kotlet jest wartością. Podobnie jest z muzyką, używkami itd. Uważam, że wszystko powinno mieć swoje miejsce i nasze reakcje powinny być adekwatne. Gdybym czuł te uczucia bez tych czynności i obiektów, to automatycznie czynności i obiekty nie miałyby sensu, a wtedy chciałbym się ich pozbyć z życia, bo odczuwałbym szczęście i miłość bez powodu - stałbym się pusty, świat stałby się pusty. Właśnie tego zawsze się bałem, od dziecka. Tego, że to co lubię i chcę robić nie ma realnej wartości. Nie ma bo logika na to wskazuje, ale szukam tych wartości, w tych czynnościach, ludziach i obiektach. Życie złożone z tych wartości samo w sobie staje się sensem. Życie bez tego staje się pustką, cierpieniem, bezsensem, a przede wszystkim nudą gdzie nic się nie dzieje. Wolałbym nie żyć niż żyć w ten sposób. Gdybym miał siedzieć pod drzewem i kontemplować pustkę i to by było przyjemnością to wolałbym nie mieć tego ciała, które siedzi.
monkas pisze:Kiedyś gdy zastanawiałem się nad nieograniczonoścą poczułem w swoim wnętrzu a zwłaszcza w sercu uczucie/myśl/wiedzę/świadomość, że nie ma żadnych ograniczeń, że nie jestem niczym ograniczony, że mogę mieć/być/osiągnąć wszystko czego tylko zapragnę. Czułem sie wtedy "jak młody bóg" żadne inne okreslenie nie przychodziło mi do głowy/nie potrafiło oddać tego stanu. Myślę że ten stan jest tożsamy z wolnościa "do" a tym samym ona istnieje. Ta wolność to świadomosć własnego potencjału + brak zakazów.


Myślę, że to nie wolność do, tylko nadal wolność od. Jeśli możesz wszystko to jest to wolność od ograniczeń, które uniemożliwiają Ci osiągnięcie czegoś. I jest to tylko poczucie, bo realnie tak nie jest. Też miałem takie stany, ale to wynika z zaburzeń neuroprzekaźników. Na dany moment zapominasz o ograniczeniach, bo wyłącza się część mózgu odpowiedzialna za planowanie i logiczne myślenie. Taki stan można osiągnąć po niektórych narkotykach, albo pojawia się samoistnie, lub pod wpływem myśli.

I ja w takim momencie poczucia, że mogę wszystko zadałem sobie pytanie jakie są tego konsekwencje. Są takie, że nic nie ma wartości kiedy można wszystko. I to jest przerażające i prowadzi do obłędu. Oto znalazłem się na pustej planszy świata, na serwerze, który jest już odkryty i nie można nic na nim osiągnąć, ale nie można się wylogować i zająć się inną czynnością. Niby można odkrywać misje poboczne, ale one nie dają satysfakcji i nie mają wartości, sensu. Poczułem się pusty w środku i chłodny jak psychopata. Natychmiast na siłę odgoniłem te myśli i ten stan. Miałem dość sporo różnych doświadczeń uznawanych za mistyczne. Dziś wiem, że to problem z mózgiem.

monkas pisze:Myślę że nie ma niczego złego/niezdrowego w ciągłym odczuwaniu szczęścia/milości, to uzdrawiające, inspirujące uczucia. Ja chciałbym odczuwać je cały czas w tym podczas nieprzyjemnych czynności.


Dla mnie wtedy to traci wartość. Jak pozbyć się negatywnych nawyków? Przedawkowując przyjemność. Tzn lubię jeść czipsy, a chcę je odstawić to kupuję sobie kilka paczek i zjadam na raz. Potem nie mam na to ochoty przez długi czas. Chcę odstawić alkohol? Wypijam 0,5 l w kilkanaście minut i potem na myśl o alkoholu mam przez długi czas odruch wymiotny. Wypicie zimnej gazowanej wody nabiera sensu kiedy chwilę przed wypiciem odczuwam nieprzyjemny stan pragnienia i wysuszenia. Muszą istnieć kontrasty i porównania żeby coś miało wartość.

monkas pisze:Myślę że pragnienie miłości do Niej prowadzi tak samo jak świadomość braku sensu i celu ma szansę przerodzic się w pragnienie ich odkrycia. Myśle więc że jesteś na dobrej drodze do własnego spełnienia.


Myślę, że szala coraz bardziej przechyla się ku mojej przegranej. Im dłużej będzie trwał brak sensu i celu tym mniejsza szansa na to, że kiedyś to się pojawi.

monkas pisze:Gdy jakiś czas temu doświadczałem podobnych blokad pomogło mi bardzo EFT. No i oczywiście bycie w kontakcie z samym sobą z cierpieniem we mnie, cierpieniem które przecież wskazuje na niespełnione potrzeby/pragnienia/marzenia.


No właśnie i nie wiem czy gorsze jest niespełnienie tych pragnień, czy świadomość, że one i tak nie mają sensu i lepiej nie żyć.

Mi EFT i inne tego typu metody nie pomagały.

Pozdrawiam.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: aartefax » 16 sierpnia 2015, o 20:00

Kocur pisze:Poczucie szczęścia, miłości i wolności powinno być kiedy jest coś co daje szczęście, ktoś kto daje miłość i jesteśmy wolni od wszelkich nacisków (wolność jest zawsze tylko od, nie istnieje wolność do). Tak nas ukształtowała ewolucja. Gdybyśmy cały czas czuli szczęście i miłość nie byłoby do czego dążyć, a to jest naprawdę jeden z najgorszych powodów cierpienia - ten brak sensu. Ja nawet bym nie chciał czuć miłości bez powodu, bo to głębsze uczucie zarezerwowane dla głębszych idei. Nie chciałbym czuć jakiejś przyjemności podczas nieprzyjemnych czynności. Nie chcę żeby polonez jechał 300 km/h i przyspieszał do setki w 3 sekundy, bo wtedy ferrari straci wartość. Właśnie to rozmycie wartości i brak sensu jest czymś najgorszym dla mnie. Niby mógłbym się dobrze czuć, ale nie ma z czym tego połączyć w umyśle, a przeniesienie się do świata myśli powoduje odczucie dwóch poważnych braków - brak miłości i możliwości miłości (miłość z kobietą to jedyne pragnienie jakie mam) i brak celu i sensu. W takim razie nawet nie powinienem czuć się szczęśliwy, bo cierpienie, które się pojawia o czymś mnie informuje - że muszę znaleźć ten sens.

aartefax
co do narkotyków to po niektórych też umysł jest bardzo trzeźwy, a nieraz nawet bardziej błyskotliwy niż na trzeźwo.


Wiec stawiasz warunki że powinno być coś co daje szczęście,tylko że jak coś jest, zaistniało i jest to dla nas korzystne to nie ma sensu myśleć tymi kategoriami że to jest niewłaściwe.
Jak szczęście,miłość,poczucie wolności jest, to jaki sens już wtedy gdybać nad jego niedorzecznością?
A ewolucja tak nas ukształtowała,że w nas samych są pokłady miłości i to jest w naszym mózgu.
Miłość ma szersze pojęcie i nie musi odnosić się do konkretnej osoby.
To co piszesz,że gdybyśmy cały czas czuli szczeście,miłość to nie byłoby do czego dążyć to wynika moim zdaniem z Twoich braków i pragnień tegoż.
Jak masz ten wewnętrzny spokój ducha,poczucie wolności,szczęścia to jak najbardziej łapiesz sens swojego istnienia chcę ci się żyć i bardziej żyjesz w tu i teraz.A jakieś pragnienia,cele są zawsze i to pragnienie miłości do innej osoby również może być,ale nie musi.Tylko że potrafisz żyć bez tego i czuć się szczęśliwym.To nie warunkuje Twojego szczęścia. To Ty sobie określiłeś warunki dla swojego szczęścia i to Cię ogranicza.

Ja też kiedyś pojmowałem miłość tak jak Ty ale jak się czegoś doświadczy i przetrawi przez odpowiednio długi czas to następuje to zrozumienie tej miłości w szerszym wymiarze.

Twierdzisz że nie chciałbyś czuć takiej miłości bez powodu.
Tylko że problem w tym że musiałbyś tego doświadczyć że tego tak naprawdę nie chciałbyś.
Ktoś nie chce spróbować jakiejś potrawy ponieważ ma wpojoną niechęć do niej,a gdyby jej spróbował to mogłoby się okazać że bardzo mu ona smakuje.

Także miałem okazję spotykać osoby które czegoś takiego doświadczyły i z nimi rozmawiać przez maila.
W realu takich przypadków nie spotkałem.
Natomiast niektórzy o tym piszą jak np De Mello.
Możesz mieć miłość do kogoś bez przywiązania,a wtedy jak ta osoba odchodzi to Ty tego zbytnio nie odczuwasz.
Dla mnie to było kiedyś nie do pojęcia,ale żeby to zrozumieć to trzeba tego doświadczyć.

Czy miłość musi być podpórką?

https://www.youtube.com/watch?v=cCc_kYC__ts

A Twój przypadek jest skomplikowany z tego co piszesz. Rozbicie osobowości? Problem z tożsamością?
Twoje postrzeganie siebie i świata na pewno jest adekwatne do rzeczywistości? Możesz być tego pewien?

A jak są jakieś narkotyki po których umysł lepiej funkcjonuje to znakomicie tylko pod warunkiem,że nam one nie szkodzą. :)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

monkas
Posty: 15
Rejestracja: 16 sierpnia 2015, o 14:33
Reputacja: 0

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: monkas » 16 sierpnia 2015, o 20:13

monkas pisze:Czy sam fakt odczuwania szczęścia/miłości nie świadczy o tym że istnieje coś/ktoś co jest jego źródłem a tym samym "powinność" zostaje spełniona ? Czy świadmość własnego istnienia - cudu życia nie może być jego źródłem ?


Kocur pisze:Moim zdaniem nie. Świadomość istnienia jest neutralna. Z tego istnienia może wynikać coś dobrego lub coś złego. Jeśli czuję miłość do kobiety, to ta kobieta jest wartością i sensem, a uczucie miłości o tym informuje. Jeśli czuję przyjemność z szybkiej jazdy samochodem, to ta jazda jest wartością. Jeśli czuję przyjemność jedząc kotleta, to kotlet jest wartością. Podobnie jest z muzyką, używkami itd. Uważam, że wszystko powinno mieć swoje miejsce i nasze reakcje powinny być adekwatne.



Z mojego doświadczenia płynie że może, świadomość istnienia może być płytka ( zwykłe płynące z intelektu stwierdzenie faktu istnienia ) lub głębsza - nacechowana czy tez wypływająca z pełniejszego kontaktu z własnym wnętrzem - wewnętrzną naturą i płynącą z niej wrażliwością/czuciem - zawierającym wiedzę/świadomość odnośnie jej samej.
Innymi słowy ktoś odcięty od pierwotnej natury nie jest świadomy jej cudowności.

Nie neguję Twojego wartościowania czy też logiki jednakże z doświadczenia wiem że bardzo cenne jest weryfikowanie jego adekwatności a to według mnie nie jest możliwe do końca, bez znajomości natury życia. Kluczem do takiej adekwatności jest w moim odczuciu płynąca z własnego samopoznania wiedza o własnej duchowości/naturze.

Kocur pisze:Gdybym czuł te uczucia bez tych czynności i obiektów, to automatycznie czynności i obiekty nie miałyby sensu, a wtedy chciałbym się ich pozbyć z życia, bo odczuwałbym szczęście i miłość bez powodu - stałbym się pusty, świat stałby się pusty.


Z mojej wiedzy wynika że przywiązywanie uczucia miłości/szczęścia do przedmiotów/osób itd pomijając własną jaźń jako ich naturalne źródło prowadzi do uzależnienia, utarty siebie - swego centrum a w konsekwencji do utraty osobistego sensu, gdyż to pierwotna jaźń jest jego źródłem, nie intelekt. Nie prawdą jest również to że kontakt z własną jaźnią która jest źródłem nieuwarunkowanego szczęścia/miłości powoduje jakiekolwiek automatyzmy, wręcz przeciwnie życie staje się bardziej świadome, jego ocena bardziej adekwatna, a miłość do osób i przedmiotów głębsza. Zachodzi sprzężenie między miłością płynąca z duchowego centrum a miłością "do" , obie wzajemnie się pogłębiają powodując że szczęście rośnie - wewnętrzny świat staje się pełniejszy.

Kocur pisze: Właśnie tego zawsze się bałem, od dziecka. Tego, że to co lubię i chcę robić nie ma realnej wartości. Nie ma bo logika na to wskazuje, ale szukam tych wartości, w tych czynnościach, ludziach i obiektach. Życie złożone z tych wartości samo w sobie staje się sensem. Życie bez tego staje się pustką, cierpieniem, bezsensem, a przede wszystkim nudą gdzie nic się nie dzieje. Wolałbym nie żyć niż żyć w ten sposób. Gdybym miał siedzieć pod drzewem i kontemplować pustkę i to by było przyjemnością to wolałbym nie mieć tego ciała, które siedzi.


Zweryfikowałbym na Twoim miejscu logikę która na to wskazuje, chyba że jest z tym Ci dobrze, odczuwasz szczęście i spełnienie, a Twoje życie jest pełne sensu i znaczenia


monkas pisze:Kiedyś gdy zastanawiałem się nad nieograniczonoścą poczułem w swoim wnętrzu a zwłaszcza w sercu uczucie/myśl/wiedzę/świadomość, że nie ma żadnych ograniczeń, że nie jestem niczym ograniczony, że mogę mieć/być/osiągnąć wszystko czego tylko zapragnę. Czułem sie wtedy "jak młody bóg" żadne inne okreslenie nie przychodziło mi do głowy/nie potrafiło oddać tego stanu. Myślę że ten stan jest tożsamy z wolnościa "do" a tym samym ona istnieje. Ta wolność to świadomosć własnego potencjału + brak zakazów.


Kocur pisze:Myślę, że to nie wolność do, tylko nadal wolność od. Jeśli możesz wszystko to jest to wolność od ograniczeń, które uniemożliwiają Ci osiągnięcie czegoś.


Jeśli możesz wszystko i realizujesz ten potencjał to jest to już działanie a tym samym wolność do, wolność od o której wspominasz w tym kontekście jest ciągle potencjałem którego się nie wykorzystuje. Łącząc to z tym co napisałeś poniżej odnośnie przerażenia i obłędu "kiedy można wszystko" widać przyczynę Twojego negowania tej wolności.


Kocur pisze:I jest to tylko poczucie, bo realnie tak nie jest. Też miałem takie stany, ale to wynika z zaburzeń neuroprzekaźników. Na dany moment zapominasz o ograniczeniach, bo wyłącza się część mózgu odpowiedzialna za planowanie i logiczne myślenie. Taki stan można osiągnąć po niektórych narkotykach, albo pojawia się samoistnie, lub pod wpływem myśli.
I ja w takim momencie poczucia, że mogę wszystko zadałem sobie pytanie jakie są tego konsekwencje. Są takie, że nic nie ma wartości kiedy można wszystko. I to jest przerażające i prowadzi do obłędu. Oto znalazłem się na pustej planszy świata, na serwerze, który jest już odkryty i nie można nic na nim osiągnąć, ale nie można się wylogować i zająć się inną czynnością. Niby można odkrywać misje poboczne, ale one nie dają satysfakcji i nie mają wartości, sensu. Poczułem się pusty w środku i chłodny jak psychopata. Natychmiast na siłę odgoniłem te myśli i ten stan. Miałem dość sporo różnych doświadczeń uznawanych za mistyczne. Dziś wiem, że to problem z mózgiem.


Tak jesteś przekonany o swojej wiedzy, ponownie zweryfikowałbym na Twoim miejscu tę wiedzę chyba że jest Ci z nią dobrze, odczuwasz szczęście i spełnienie, a Twoje ...


monkas pisze:Myślę że nie ma niczego złego/niezdrowego w ciągłym odczuwaniu szczęścia/milości, to uzdrawiające, inspirujące uczucia. Ja chciałbym odczuwać je cały czas w tym podczas nieprzyjemnych czynności.


Kocur pisze:Dla mnie wtedy to traci wartość. Jak pozbyć się negatywnych nawyków? Przedawkowując przyjemność. Tzn lubię jeść czipsy, a chcę je odstawić to kupuję sobie kilka paczek i zjadam na raz. Potem nie mam na to ochoty przez długi czas. Chcę odstawić alkohol? Wypijam 0,5 l w kilkanaście minut i potem na myśl o alkoholu mam przez długi czas odruch wymiotny. Wypicie zimnej gazowanej wody nabiera sensu kiedy chwilę przed wypiciem odczuwam nieprzyjemny stan pragnienia i wysuszenia. Muszą istnieć kontrasty i porównania żeby coś miało wartość.


Tak jesteś przekonany o ....


monkas pisze:Myślę że pragnienie miłości do Niej prowadzi tak samo jak świadomość braku sensu i celu ma szansę przerodzic się w pragnienie ich odkrycia. Myśle więc że jesteś na dobrej drodze do własnego spełnienia.



Kocur pisze:Myślę, że szala coraz bardziej przechyla się ku mojej przegranej. Im dłużej będzie trwał brak sensu i celu tym mniejsza szansa na to, że kiedyś to się pojawi.


Według Twojej woli stanie się .

monkas pisze:Gdy jakiś czas temu doświadczałem podobnych blokad pomogło mi bardzo EFT. No i oczywiście bycie w kontakcie z samym sobą z cierpieniem we mnie, cierpieniem które przecież wskazuje na niespełnione potrzeby/pragnienia/marzenia.


Kocur pisze:No właśnie i nie wiem czy gorsze jest niespełnienie tych pragnień, czy świadomość, że one i tak nie mają sensu i lepiej nie żyć.


Zauważam jeden plus ,dzięki temu nie musisz nic robić i żyjesz :)

Kocur pisze:Mi EFT i inne tego typu metody nie pomagały.


Ciekawe dlaczego ? Może dlatego że jeszcze nie rozwiązałeś powyższego dylematu ? ;)

Teraz poważniej, jak już zdecydujesz się coś zrobić dla siebie, a to może się wydarzyć gdy w końcu zanegujesz kastrację tego co dla Ciebie ważne, tego co kochasz przy pomocy "Twojej" logiki/oceny tego co realne, może będę w stanie Ci pomóc, wychodziłem z gorszych blokad.

Pozdrawiam

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 16 sierpnia 2015, o 20:57

aartefax pisze:Wiec stawiasz warunki że powinno być coś co daje szczęście,tylko że jak coś jest, zaistniało i jest to dla nas korzystne to nie ma sensu myśleć tymi kategoriami że to jest niewłaściwe.


Jeśli jest korzystne to ok, ale każdy może mieć inną definicję korzystności. To co jest korzystne dla Ciebie już mogłoby być bardzo niekorzystne dla mnie i na odwrót.

aartefax pisze:Jak szczęście,miłość,poczucie wolności jest, to jaki sens już wtedy gdybać nad jego niedorzecznością?


No zależy. Gdybym czuł miłość bez powodu to chciałbym to zlikwidować, bo dla mnie to by była dewaluacja miłości, czyli najważniejszego uczucia. Nie byłoby już tego co kocham tylko sama miłość, czyli sprowadzałoby się to tylko do neuroprzekaźników w mózgu. Podobnie z poczuciem wolności - jeśli ktoś jest w więzieniu, a ma poczucie wolności to coś jest nie tak.

aartefax pisze:A ewolucja tak nas ukształtowała,że w nas samych są pokłady miłości i to jest w naszym mózgu.
Miłość ma szersze pojęcie i nie musi odnosić się do konkretnej osoby.


Sprowadzasz więc miłość do chemii leżącej w neuroprzekaźnikach. I to mnie tak boli, odrzuca i przeraża. No bo nadal trzeba coś robić na tym świecie, nadal zostaje pragnienie miłości do kobiety. Nie chciałbym tak spłycać swojego życia. Wolałbym umrzeć niż stracić wszystkie wartości, a czuję, że te wartości też są tylko iluzją. I zazdroszczę przez to ludziom, którzy do tego nie doszli i mogą żyć normalnie.

aartefax pisze:Twierdzisz że nie chciałbyś czuć takiej miłości bez powodu.
Tylko że problem w tym że musiałbyś tego doświadczyć że tego tak naprawdę nie chciałbyś.


Doświadczyłem tego po pewnych substancjach. Nie chciałem tego, ale z powodu bólu musieli mi to dać. Owe substancje działają podobnie do heroiny, a heroina działa tak, że odbiera człowiekowi możliwość szczęścia i miłości, niszczy wszelkie wartości i dążenia, bo daje człowiekowi świadomość, że miłość to tylko uczucie narkotyczne i nie ma w tym nic wyższego, wzniosłego, pięknego. Wszystko sprowadza się do neuroprzekaźników. Jednocześnie miłość do kobiety sprowadza się do ewolucji.

aartefax pisze:Możesz mieć miłość do kogoś bez przywiązania,a wtedy jak ta osoba odchodzi to Ty tego zbytnio nie odczuwasz.


Ja tego nie potrzebuję. Wolałbym to odczuć, bo to naturalny stan. Tylko, że ludzie zazwyczaj cierpią przez zapętlenie się na nim. Nie chcę pozbywać się uczuć.

aartefax pisze:A Twój przypadek jest skomplikowany z tego co piszesz. Rozbicie osobowości? Problem z tożsamością?


To nie tak. Mój problem sprowadza się do źle działającej seksualności, złych preferencjach. Normalnie mówiłbym, że ja mam takie preferencje itd, ale zrozumiałem, że nie ma żadnego ja, który ma jakieś preferencje, tylko jest obszar w mózgu odpowiadający za preferencje, ale ja nim nie jestem. Jak ktoś ma guza mózgu to może się inaczej zachowywać, np zabić kogoś w okrutny sposób i czuć, że on to robi, mieć swoje motywy w danym momencie. Wycinają guza i koleś rozumie, że to nie był on, tylko zaburzenie. Podobnie jest u mnie z seksualnością - to coś zupełnie obcego, czego nie akceptuję i potrzebuję to zmienić pod SWOJE pragnienia, czyli ta seksualność nie jest moja, ale odczuwam ją jako swoją. To daje pewien szerszy ogląd, który ciężko wyjaśnić słowem pisanym. Myślę, że w rozmowie na żywo byłoby mi łatwiej o tym mówić.

Do tego dochodzi problem z otoczeniem, bo szukając pomocy zyskałem dużą wiedzę na temat głupoty ludzi. Wcześniej miałem takie przekonanie, że ludzie to matoły, ale teraz to zupełnie inny poziom postrzegania reszty. Paradoksalnie wartościowymi osobami okazują się najczęściej te z niższym statusem, z mniejszym ego, bo oni próbują mnie zrozumieć zamiast oceniać przez pryzmat swoich przekonań, bez przemyślenia. Najgorsi są ci, którzy nie rozumieją, tylko z góry nadają inny kontekst faktom, odpowiadają na ten kontekst, a potem mają pretensję, że nie słucham ich rad, albo jestem ignorantem i nie rozumiem tego co mówią. A to oni nie rozumieją tego co ja mówię.

aartefax pisze:Twoje postrzeganie siebie i świata na pewno jest adekwatne do rzeczywistości? Możesz być tego pewien?


Uważam, że nikt nie może być tego pewien. Ten kto jest pewien, ten jest zazwyczaj najgłupszy. Im silniejsze przekonania i myśli, że ma się dużą wiedzę, tym mniejsza zdolność do empatii.

Ale to co myślę jest spójne logicznie i zgodne z faktami, które znam.

aartefax pisze:A jak są jakieś narkotyki po których umysł lepiej funkcjonuje to znakomicie tylko pod warunkiem,że nam one nie szkodzą.


Nie ma chyba takich ;)
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 16 sierpnia 2015, o 21:54

monkas pisze:Z mojego doświadczenia płynie że może, świadomość istnienia może być płytka ( zwykłe płynące z intelektu stwierdzenie faktu istnienia ) lub głębsza - nacechowana czy tez wypływająca z pełniejszego kontaktu z własnym wnętrzem - wewnętrzną naturą i płynącą z niej wrażliwością/czuciem - zawierającym wiedzę/świadomość odnośnie jej samej.
Innymi słowy ktoś odcięty od pierwotnej natury nie jest świadomy jej cudowności.


A mój pogląd jest dokładnie odwrotny. Uważam, że ludzie na siłę doszukują się cudu w istnieniu i może im się to udawać kiedy wyłączą w sobie świadomość przykrych faktów na temat rzeczywistości, może im się dobrze żyć kiedy pozbędą się wrażliwości i empatii, celów i pragnień i staną się robotami lub może bardziej zwierzętami. To zwierzę żyje bez intelektualnego zrozumienia. Zauważ, że dla zwierzęcia, które nie ma samoświadomości (btw samoświadomość to iluzja mózgu człowieka) świat po prostu jest i się wydarza. Zwierzę widzi, słyszy, czuje, ale nie doświadcza tego jako "ja widzę, ja słyszę, ja czuję". Zwierzę także nie planuje, nie wpływa na myśli. Wszystko robi instynkt. Uważam, że ludzie mówiący o sensie i głębi samego istnienia doświadczają tego co te zwierzęta. Intelekt pokazuje fakty o istnieniu, pokazuje możliwości i scenariusze, pokazuje przyczyny obecnego stanu, pokazuje ograniczenia.

monkas pisze:Z mojej wiedzy wynika że przywiązywanie uczucia miłości/szczęścia do przedmiotów/osób itd pomijając własną jaźń jako ich naturalne źródło prowadzi do uzależnienia, utarty siebie - swego centrum a w konsekwencji do utraty osobistego sensu, gdyż to pierwotna jaźń jest jego źródłem, nie intelekt.


Z mojej wiedzy wynika coś innego. Uzależnienie od przyjemności i tego co się kocha jest faktem, ale to wynika właśnie z natury. Ludzie pozbywają się przywiązań i pragnień ze strachu. Rezygnują z przyjemności ze strachu, że się od niej uzależnią lub będą cierpieć po jej stracie. To strach przed miłością powoduje takie poglądy i z całym szacunkiem, ale nie znam żadnej szczęśliwej i spełnionej osoby, która by twierdziła to co ścieżka "duchowa". Uważam, że osoby, które wdepnęły w duchowość szukają tego co dla innych jest naturalne, a w efekcie nie mogą tego znaleźć i odrzucają wszystko poza samym istnieniem. Szukają szczęścia w samym istnieniu, bo to jedyne co mają. To mechanizm obronny psychiki i nic więcej. Oczywiście tylko moim zdaniem, podpartym moimi doświadczeniami, bo może w rzeczywistości jest inaczej.

monkas pisze:Nie prawdą jest również to że kontakt z własną jaźnią która jest źródłem nieuwarunkowanego szczęścia/miłości powoduje jakiekolwiek automatyzmy, wręcz przeciwnie życie staje się bardziej świadome, jego ocena bardziej adekwatna, a miłość do osób i przedmiotów głębsza


Skąd pogląd, że kontakt z własną jaźnią to źródło nieuwarunkowanego szczęścia? Ja uważam, że szczęście może (i musi żeby mogło być szczęściem) być uwarunkowane. To co jest bezwarunkowe nie ma wartości.

monkas pisze: Zachodzi sprzężenie między miłością płynąca z duchowego centrum a miłością "do" , obie wzajemnie się pogłębiają powodując że szczęście rośnie - wewnętrzny świat staje się pełniejszy.


Przyznam, że tego fragmentu kompletnie nie rozumiem. Czym jest to duchowe centrum?

monkas pisze:Zweryfikowałbym na Twoim miejscu logikę która na to wskazuje, chyba że jest z tym Ci dobrze, odczuwasz szczęście i spełnienie, a Twoje życie jest pełne sensu i znaczenia


Próbowałem weryfikować tę logikę i zostaje tak jak jest. Zresztą nauka nie potwierdza tego co piszesz.

monkas pisze:Jeśli możesz wszystko


Nie możesz wszystkiego. Zażyj mefedron, a poczujesz, że możesz. Tylko, że to będzie iluzja. Potem jest powrót do rzeczywistości. To co piszesz ja postrzegam jak dojście do oświecenia w trakcie narkotykowego tripu (zamiast narko jest praktyka duchowa, ale to w gruncie rzeczy to samo), a potem następuje powrót do trzeźwości, patrzysz na kartkę, na której napisałeś sedno, a tam "2=2=4, lubię koktajl truskawkowy, poniedziałek o 17 idę na brydża do Maćka".

monkas pisze:Tak jesteś przekonany o swojej wiedzy, ponownie zweryfikowałbym na Twoim miejscu tę wiedzę chyba że jest Ci z nią dobrze, odczuwasz szczęście i spełnienie, a Twoje ...


Wychodzisz z błędnego założenia, że wiedza daje szczęście i spełnienie. W ten sposób instalujesz sobie w psychice błąd poznawczy, że prawda jest dobra i tym samym odrzucasz i wypierasz negatywne fakty. Weryfikując założenia i poglądy nie biorę pod uwagę czy to dla mnie dobre. Staram się obiektywizować swój punkt widzenia i dążenie do prawdy to dla mnie nr 1. Dopiero jak znam prawdę to zadaję sobie pytanie co z nią zrobić.

monkas pisze:Według Twojej woli stanie się .


Raczej nie. Życie to nie plansza kształtowana zgodnie z moją wolą. Moja i Twoja wola dla życia i świata nie ma żadnego znaczenia, lub ma marginalne. Nawet taki Hitler sam nic by nie osiągnął, tylko po prostu wpasował się w nastroje społeczne i potrzeby pewnej grupy ludzi chcącej wywołać wojnę dla pieniędzy.

monkas pisze:Zauważam jeden plus ,dzięki temu nie musisz nic robić i żyjesz


To jest właśnie minus.

monkas pisze:Ciekawe dlaczego ? Może dlatego że jeszcze nie rozwiązałeś powyższego dylematu ? ;)


Bo EFT to pseudonaukowa i niedziałająca metoda. Znam kilka osób, które próbowały i nikomu nie pomogło. Jeden z nich do dziś się wstydzi, że mi to polecił ;)

monkas pisze:Teraz poważniej, jak już zdecydujesz się coś zrobić dla siebie, a to może się wydarzyć gdy w końcu zanegujesz kastrację tego co dla Ciebie ważne, tego co kochasz przy pomocy "Twojej" logiki/oceny tego co realne, może będę w stanie Ci pomóc, wychodziłem z gorszych blokad.


Wg mnie to sofizmat.

Pozdrawiam.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: aartefax » 17 sierpnia 2015, o 00:05

Full Moon pisze:Akurat w kwestii miłości mam inaczej poukładane poglądy niż Aartefax. Lecz to jest błachostka, nasze myślenie wychodzi z innych systemów. Trzeba byłoby na temat spojrzeć z drugiej strony. Choć komuś dla kogo duchowość to dostarczanie sobie przyjemności, ciężko będzie wytłumaczyć zwodniczość pojęcia "miłości". Będzie uciekał od metafory wojny.


No nie do końca.

Rozwój:
Cel:

-wolny,szczęśliwy
- świadomość uwarunkowań i ich ograniczanie
- dystans do siebie i świata
-autoironia
- dążenie do prawdy o sobie samym(dlaczego taki jestem jaki jestem -środowisko,taka moja konstrukcja) o prawidłach rządzących ludzka naturą,a przez to zrozumienie innych
- relacje międzyludzkie
- praca nad emocjami
- praca nad umysłem i świadomość jego mankamentów,ale przez to ich ograniczanie i w efekcie mniej błędów
- dążenie do harmonii umysł-emocje,uczucia
- ograniczanie wad
- poprawa trybu życia- zdrowie
- zmniejszenie przywiązań do siebie i swoich poglądów a przez to przestrzeń do zmian i weryfikacji.
- umiejętność wychodzenia ponad własne ego-a przez to stawanie się bardziej obiektywnym,mniej zaszufladkowanym,z głębszym spojrzeniem na siebie świat innych,lepszy ogląd sytuacji zdarzeń
- nieustanna kontemplacja
- obserwacja siebie i otoczenia-introspekcja-retrospekcja - wyciąganie wniosków
-poprawa sądów,ocen
- Etykietki -ich ograniczanie
- rozwijanie zainteresowań,pasji

A można by to podsumować jako-ŚWIADOMOŚĆ


To się nigdy nie skończy i zawsze będzie coś się zmieniać.

:aniol :? :)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.

monkas
Posty: 15
Rejestracja: 16 sierpnia 2015, o 14:33
Reputacja: 0

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: monkas » 17 sierpnia 2015, o 09:28

kocur pisze:Skąd pogląd, że kontakt z własną jaźnią to źródło nieuwarunkowanego szczęścia? Ja uważam, że szczęście może (i musi żeby mogło być szczęściem) być uwarunkowane. To co jest bezwarunkowe nie ma wartości.


To nie pogląd to moje żywe doświadczenie, wiedza płynąca z poznania głębszej Natury życia

monkas pisze: Zachodzi sprzężenie między miłością płynąca z duchowego centrum a miłością "do" , obie wzajemnie się pogłębiają powodując że szczęście rośnie - wewnętrzny świat staje się pełniejszy.


kocur pisze:Przyznam, że tego fragmentu kompletnie nie rozumiem. Czym jest to duchowe centrum?


Duchowe centrum to centrum Twojej samoświadomości. Tak już wiem że uważasz samoświadomość za iluzję/wytwór mózgu. To błędny pogląd aczkowliek jeślli jest Ci z nim dobrze...

monkas pisze:Zweryfikowałbym na Twoim miejscu logikę która na to wskazuje, chyba że jest z tym Ci dobrze, odczuwasz szczęście i spełnienie, a Twoje życie jest pełne sensu i znaczenia


kocur pisze:Próbowałem weryfikować tę logikę i zostaje tak jak jest. Zresztą nauka nie potwierdza tego co piszesz.


Obowiązująca "Nauka" prawie nic nie wie o Naturze Życia, jej poziom jest na razie bardzo niski,jest pełna błędnych poglądów tez, wniosków i hipotez, nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem tego co prawdziwe.



kocur pisze:Nie możesz wszystkiego.


Mogę osiagnąć wszystko czego pragnę i co dotyczy mojej osoby. Wiem o tym ponieważ znam prawdę o Naturze Życia, o jego potencjale, właśnie ten nieskończony potencjał mi to umożliwa. Jedyna różnica miedzy nami jest taka że, Ty o tej Naturze nie wiesz prawie nic i nie masz Nią kontaktu.

Można pokazać komuś studnie...


kocur pisze:Wychodzisz z błędnego założenia, że wiedza daje szczęście i spełnienie. W ten sposób instalujesz sobie w psychice błąd poznawczy, że prawda jest dobra i tym samym odrzucasz i wypierasz negatywne fakty. Weryfikując założenia i poglądy nie biorę pod uwagę czy to dla mnie dobre. Staram się obiektywizować swój punkt widzenia i dążenie do prawdy to dla mnie nr 1. Dopiero jak znam prawdę to zadaję sobie pytanie co z nią zrobić.


Nie to Ty wychodzisz z błędnego założenia że znasz prawdę - prawdę o naturze. Ja mówiąc o naturze życia nie mówię o rzczywistości którą mam przed oczami, o w dużej mierze nieprzytomnych, szalonych, cierpiacych, chorych i zablokownych w negatywności ludziach, w zapomnieniu odciętych od ich własnej prawdziwej natury, ja mówię o tej Wiecznej Naturze, która jest czystym Dobrem i która jest Źródłem życia, jego podstawą.

kocur pisze:

:->
Bo EFT to pseudonaukowa i niedziałająca metoda. Znam kilka osób, które próbowały i nikomu nie pomogło. Jeden z nich do dziś się wstydzi, że mi to polecił ;)


To nie prawda, właśnie poznałeś osobę która próbowała i której ona pomogła a wiec działa.

monkas pisze:Teraz poważniej, jak już zdecydujesz się coś zrobić dla siebie, a to może się wydarzyć gdy w końcu zanegujesz kastrację tego co dla Ciebie ważne, tego co kochasz przy pomocy "Twojej" logiki/oceny tego co realne, może będę w stanie Ci pomóc, wychodziłem z gorszych blokad.


kocur pisze:
Wg mnie to sofizmat.


Nie , ale niech tak zostanie :)

pozdrawiam

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 17 sierpnia 2015, o 13:41

No i kolejna osoba, z którą nie da się dyskutować, bo zamiast wyjaśnić logicznie mówisz, że wiesz, przedstawiasz tzw "prawdy objawione", które nie są niczym poparte.

monkas pisze:Duchowe centrum to centrum Twojej samoświadomości. Tak już wiem że uważasz samoświadomość za iluzję/wytwór mózgu. To błędny pogląd aczkowliek jeślli jest Ci z nim dobrze...


To jest wbrew nauce. Samoświadomość to wytwór mózgu, iluzoryczne utożsamianie się z "ja", które nie istnieje.

monkas pisze:Obowiązująca "Nauka" prawie nic nie wie o Naturze Życia, jej poziom jest na razie bardzo niski,jest pełna błędnych poglądów tez, wniosków i hipotez, nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem tego co prawdziwe.


To dobrze, że Ty wiesz ;) Idź powiedz tym naukowcom, że się mylą, ale Ty ich uświadomisz, bo dotarłeś do natury życia i wiesz co jest prawdą, a co nie :D

monkas pisze:Jedyna różnica miedzy nami jest taka że, Ty o tej Naturze nie wiesz prawie nic i nie masz Nią kontaktu.


I tu jeszcze jakiś zarzut. Typowy antyguru zawitał na forum. Typowa nic nie wyjaśniająca mowa jest, sofizmaty są, zarzut w stronę innych i nauki, że są nieświadomi jest. Brakuje mi tylko pisania o Bogu i kontakcie z nim :D

monkas pisze:To nie prawda, właśnie poznałeś osobę która próbowała i której ona pomogła a wiec działa.


Placebo. Z tego co piszesz moim zdaniem masz ostre zaburzenia przez ezoteryczne/duchowe teorie. Zobacz jak aartefax pisze o swoich doświadczeniach i porównaj to merytorycznie ze swoimi wpisami.

monkas pisze:Nie , ale niech tak zostanie


Yhhmm bo Ty tak powiedziałeś to nie sofizmat :D

Zero uzasadnienia, zero argumentów. Aż się zaśmiałem odpowiadając na ten post.

I jeszcze ta stylistyka "Prawda, Dobro, Źródło, duchowe centrum". Czemu nie "Duchowe Centrum"? :D Czyta się to jakby to pisał koleś w białym fartuchu, ala Leszek Żądło. Ale najlepsze jest to negowanie nauki żeby było miejsce na szarlatańskie wypociny. Takie coś jest niemoralne.

Pozdrawiam.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

monkas
Posty: 15
Rejestracja: 16 sierpnia 2015, o 14:33
Reputacja: 0

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: monkas » 17 sierpnia 2015, o 14:40

monkas pisze:Jedyna różnica miedzy nami jest taka że, Ty o tej Naturze nie wiesz prawie nic i nie masz Nią kontaktu.


kocur pisze:I tu jeszcze jakiś zarzut. Typowy antyguru zawitał na forum. Typowa nic nie wyjaśniająca mowa jest, sofizmaty są, zarzut w stronę innych i nauki, że są nieświadomi jest. Brakuje mi tylko pisania o Bogu i kontakcie z nim :D


Wszedłem na to forum wczoraj pierwszy raz, przeczytałem Twój post w którym odebrałem prośbe o pomoc jako jeden z pierwszych , więc zrobiłem to co mogłem napisałem ci szczerze wprost to co płynie z mojego doświadczenia, mając nadzieję że moge pomóc. Ja nie ma mam problemów z którymi sobie nie radzę, te które mam stopniowo uwalniam, moje szczęście, spełnienie rośnie, wiem dokąd zmierzam i wiem że to osiagnę. Zmyliło mnie to że to forum duchowe, założyłem więc że są tu ludzie poszukujący, dążący do samopoznania dlatego podzieliłem sie moim doswiadczeniem/wiedzą duchową. Teraz bogatszy o lekturę większej ilości Twoich postów w innych wątkąch bym tego nie zrobił. Przez ostatnie dwa lata w ogóle nie pisałem w internecie, a tu taki zonk :) Dzięki to mnie wiele nauczyło.

Kończąc naszą rozmowę, to co napisaem to nie zarzut, po tym jak wprost napisałeś o tym co jest nie tak z moja psychiką ja zrobiłem to samo, napisałem to co widzę w opraciu ( bez urazy) o bzdury które wypisujesz na tema życia/świadomości/natury. Gdybyś znał życie/siebie widziałbyś jak sobie pomóc, jak sie uzdrowić, jak zrealizowac swoje pragnienia, jak rozwiązać swój problem.Czy jest coś nie tak z tą logiką? Prawda jest taka że tego nie potrafisz, ale zgrywasz tutaj wiedzącego, to zwykła kompensacja i mechanizm obronny no i nadęte zadufane ego. W swej "genialności" wpadłeś nawet na pomysł aby wykastrować sobie swoje uczucia i pragnienia. I tyle mojej dobrej woli dla Ciebie.

Kocur
Posty: 1341
Rejestracja: 20 maja 2014, o 06:51
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: Kocur » 17 sierpnia 2015, o 15:38

monkas
i znów czynisz jakieś zarzuty, że to ja mam problem, a Ty nie i to by miało świadczyć o tym, że masz rację. Nie świadczy, choćbyś tego bardzo chciał. Cierpisz na zaburzenia poznawcze, które dają Ci efekt placebo poprawy, ale to nie ma nic wspólnego z faktami i rozwojem. Najbardziej podoba mi się to co ostatnio pisze o rozwoju aartefax. Porównaj to teraz z Twoimi wynurzeniami i błędnymi tezami z kosmosu.

Nie każdy zna rozwiązanie problemów, bo może Ty mając takie problemy jak ja miałbyś jeszcze ciężej, ale łatwo Ci mówić, bo takich nie masz. Albo miałeś na tyle ciężkie, że teorie, w które wierzysz są obronnym mechanizmem przed faktami. Dlatego tak negujesz naukę.

monkas pisze:W swej "genialności" wpadłeś nawet na pomysł aby wykastrować sobie swoje uczucia i pragnienia.


Nie wiem czy doczytałeś, ale te pragnienia i uczucia są złe i dlatego chcę je wyeliminować.
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

aartefax
Posty: 650
Rejestracja: 11 lipca 2012, o 10:42
Reputacja: 0
Płeć: M

Re: Pozbyć się cierpienia - naprawdę to możliwe.?!

Postautor: aartefax » 17 sierpnia 2015, o 15:48

monkas pisze:Wszedłem na to forum wczoraj pierwszy raz, przeczytałem Twój post w którym odebrałem prośbe o pomoc jako jeden z pierwszych , więc zrobiłem to co mogłem napisałem ci szczerze wprost to co płynie z mojego doświadczenia, mając nadzieję że moge pomóc. Ja nie ma mam problemów z którymi sobie nie radzę, te które mam stopniowo uwalniam, moje szczęście, spełnienie rośnie, wiem dokąd zmierzam i wiem że to osiagnę. Zmyliło mnie to że to forum duchowe, założyłem więc że są tu ludzie poszukujący, dążący do samopoznania dlatego podzieliłem sie moim doswiadczeniem/wiedzą duchową. Teraz bogatszy o lekturę większej ilości Twoich postów w innych wątkąch bym tego nie zrobił. Przez ostatnie dwa lata w ogóle nie pisałem w internecie, a tu taki zonk :) Dzięki to mnie wiele nauczyło.


A dokąd zmierzasz, co chcesz osiągnąć?

Skąd możesz być pewny że to osiągniesz? :)
Tu są różne poglądy,a poszukujących nie brakuje. Nie można ocenić czegoś na podstawie pojedynczego przypadku,jednej rozmowy.
Masz swoje doświadczenia i są one Twoje jednakże nie każdy musi je zrozumieć czy też uznać za warte zachodu.
Ja tam chętnie Cię poczytam,ale swoje zdanie mogę mieć.

Problem jest nie tylko w odczuwaniu szczęścia i miłości moim zdaniem ale też czy umysł funkcjonuje poprawnie czy jest jakieś sensowne myślenie.

Piszę o tym ponieważ można spotkać takie osoby które przeszły jakieś przebudzenie które poprzedzało jakieś cierpienie, dziwne odczucia,dziwne stany psychiczne lecz widać było wyrażnie że taka osoba tak naprawdę tkwi w jakimś swoim iluzorycznym światku i trudno było o jakąś komunikację.
Często takie osoby nie potrafią żyć w społeczeństwie.
A brak logiki to takie typowe było.
Wchłanianie wiedzy z wątpliwych zródeł jak popadnie i uznawanie jej jako prawdy absolutnej.

To tylko moje zdanie.

To też z moich doświadczeń z rozmów z takimi osobami.

I są też osoby które doszły do czegoś bez takich nazwijmy to fajerwerków.
:)
Klamsto wielokrotnie powtarzane staje sie prawda.


Wróć do „Pytania i Pomoc”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 1 gość